Obudziły mnie dźwięki dochodzące z kuchni, czyżby
mama postanowiła zrobić śniadanie.
Włożyłam mój puszysty szlafroczek i zeszłam na dół. Mieszkam tylko z mamą, nie mam rodzeństwa.
Ojca nigdy nie poznałam, rodzicielka powiedziała, że zginął w wypadku
samochodowym, gdy była ze mną w ciąży. Do szesnastego roku życia wydawało mi
się, że któregoś dnia przejdzie przez
drzwi uśmiechnie się do mnie pełny ojcowskiej miłości uśmiecham i będę wiedział
to właśnie jest mój tatuś. Powie mi, że był tajnym agentem, że dla mojego i
mamy bezpieczeństwa nie mógł utrzymywać z nami kontaktów. Ech marzenia dziecka. Nasz domek był malutki na
dole znajdował się niewielki salon, kuchnia i malutka łazienka. na górze znajdowała się tylko moja sypialnia,
mamy i łazienka. Za domem ogródek którym
się zajmowałam. Uwielbiałam to sadzić coraz to nowe krzewy, kwiaty. I wylegiwać
się w słońcu na przyciętym trawniku.
- Dzień dobry - powiedziałam wchodząc do
kuchni.
- dobry - odpowiedziała mamuśka.
- dobry humorek mamy - zaśmiałam się,
nalewając sobie soku do szklanki. Siadłam przy ladzie.
- dzisiaj sobota córeczko - odparła. Nakładając mi naleśniki z owocami, pycha.
czasem mam wrażenie, że ona bardziej
cieszy się z weekendu niż ja.
- późno wróciłaś ? - spytała, z jej
wspaniałym wyczuciem czasu, oczywiście miałam pełną buzię.
- przed północą - odpowiedziałam po
przełknięciu.
- dzisiaj przyjdzie do mnie Clarisa -
poinformowała mnie - robimy sobie maraton filmów z Huge Grantem.
Dołączysz? - dodała. Zaczęłam się śmiać.
Kocham ją, ale jej gust filmowy jest
beznadziejny.
- nie dzięki, ja i Duśka idziemy do klubu. - odpowiedziałam. Mama przytaknęła, spodziewając
się takiej odpowiedzi. Siedzenie z nimi jest w porządku, ale nie zdzierżę oglądania tych głupich
filmów.
- Zaprosiłaś już kogoś na urodziny? - Spytała,
pokręciłam głową.
- Ale to już za tydzień - oburzyła się,
zmieniając wysokość głosu.
- Mówiłam,
że nic nie robimy - powiedziałam kończąc śniadanie.
- To twoje dwudzieste urodziny - drążyła dalej.
- Nie chce kolejnego wypadku mamo -
próbowałam zakończyć dyskusje. Co roku
odkąd pamiętam w moje urodziny kończą
się tragicznie. W zeszłym roku
skończyłam ze złamaną noga, bo spadłam ze
schodów. W osiemnaste urodziny potrącił
mnie samochód. Jakby ktoś dosłownie
próbował mnie zabić.
-Jak tam chcesz - poddała się. Spojrzałam na
nią z pod rzęs. Coś za łatwo odpuściła. Jakbym jej nie znała dwadzieścia lat to
bym pomyślała, że mnie posłucha. Nie do
czekanie oczywiście, że zrobi po
swojemu.
- Rose, idź do baru i przynieś nam drinki – powiedział do mnie
Etan. Spojrzałam na niego spode łba. Jesteśmy przyjaciółmi, ale bez przesady nadal to ja i Duśka jesteśmy tu dziewczynami. Po za
tym dopiero co siedliśmy. Piękny sobotni wieczór postanowiliśmy spędzić na West
Endzie, w jednym z naszych ulubionych Clubów . Lampy UV rozświetlały lokal,
jeśli niebieski półmrok można nazwać rozświetleniem. Dj zapuszczał dzisiaj
muzykę w stylu House. Ludzie wymalowani fluorescencyjną farbą tańczyli na
parkiecie. Nazwa „Neon” bardzo pasuje do tego miejsca.
- Ale z ciebie dżentelmen od siedmiu boleści
– powiedziała Duśka zanim ja zdążyłam zareagować. Etan ciemny blondyn, o zielonych oczach.
Przystojny trzeba to powiedzieć, dwa lata młodszy od nas koleś. Jak dla mnie ma
totalnie nasrane w bani. Zaczęliśmy się
przyjaźnić chyba w momencie, gdy z Klaudiom
uratowałyśmy go przed wylądowaniem w śmietniku, głupia zabawa chłopaków z
drużyny Rugby. Potem zaczął za nami chodzić jak szczeniak.
- Wiesz zaczynam żałować, że ci pomogłyśmy –
wytknęłam. Wydoł wargi, jak dziecko.
- robie eksperyment – poinformował nas.
- Na temat czego? – spytałam
- Powiem wam jak wrócisz – odpowiedział,
westchnęłam i poczłapałam do baru. Przynieść trzy drinki mając do użycia tylko
dwie ręce. Jednak poradziłam sobie, zręcznie omijałam bawiących się ludzi. Tych
tańczących i tych którzy mimo ciągle wczesnej pory walczyli z grawitacją. Postawiłam drinki na stoiku i odtańczyłam
szybki taniec radości.
- A ty wypiłaś coś bez nas? – spytała Dusia,
gdy już siadałam.
- Spójrz na to – odpowiedziałam wskazując na
moją bluzkę. Brwi zarówno Etana jak i Duśki prawie się złączyły, ze zdziwienia.
- Nic tam nie ma – poinformowałam mnie Etan.
- No właśnie, nic nie ma – odparłam radośnie. Klaudia spojrzała na mnie jakbym
potrzebowałam psychiatry. - Nie rozlałam
na siebie drinków – wytłumaczyłam.
-aha – powiedziała tylko jakby nie było to
nic zaskakującego, westchnęłam.
- Okej Etan o co chodziło w twoim
„eksperymencie” ? – spytałam podkreślając palcami cudzysłów słowa „eksperyment”. Etan uśmiechnął się, a Klaudia nadstawiła
ucha.
- Na
lewo od baru, pod ścianą stoi koleś,
który obserwuje każdy ruch Rose – poinformował nas Etan. Nasze głowy od razu
obróciły się w tamtą stronę.
- Ten z ciemnymi włosami i w skórze? –
spytała moja przyjaciółka zanim ja zlokalizowałam osobnika. Etan przytaknął.
Wciągnęłam ze świstem powietrze, odnalazłszy kolesia o którym mówił
blondyn. Brunet w czarnej kurtce stał
beztrosko oparty o ścianę z rękami w kieszeni. Bardzo ciemne oczy świdrowały
mnie na wskroś i jego arogancki uśmieszek sprawił, że zadrżałam. Ale nie to mnie najbardziej zaszokowało. To
był dokładnie ten sam facet, którego widziałam w nocy na ulicy. Nie mógł być
zwykłym omamem.
- Co się dzieje? - spytała Dusia. Przeniosłam na nią wzrok.
- Dziś nocy obudziłam się, bo śnił mi się
koszmar – zaczęłam, - Wyjrzałam przez okno i on tam stał i patrzył na moje okno
– opowiedziałam. Moi przyjaciele spojrzeli na mnie z niedowierzaniem.
- nie
mówisz poważnie ? – spytał Etan
- Mówię – odpowiedziałam – wydawało mi się,
że to przywidzenie wiesz taka senna mara, jak ci się tyle co po przebudzeniu
wydaje, że widzisz coś czego nie ma. Ale przecież nie mogła mi się przywidzieć
ta sama osoba, która teraz nas świdruje swoim wzrokiem – wyjaśniłam.
Patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Jakby szukając rozwiązania sytuacji.
Próbowałam sobie wyjaśnić jak to jest możliwe. Co właściwie się dzieje.
- Okej robimy tak. Dopijamy nasze drinki jak, gdyby
nigdy nic, poczym zbieramy się i od prowadzamy cię domu – wyjawiła mam swój
genialny plan Klaudia. Etan przytaknął, a ja wlepiłam swój wzrok w moją pasoe z
sokiem pomarańczowym.
Świetnie piszesz :*
OdpowiedzUsuńPisz dalej !
Pozdrawiam i życzę weny ♥
Nieźle się zaczyna ......Nominowałam cie do Liebster Award więcej info.u mnie na blogu http://mylifeinrelaword.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNo no, robisz postępy, ale jednak jest kilka niedociągnięć. Uważaj na błędy ortograficzne! I jeszcze rzecz tego typu:
OdpowiedzUsuń- robie eksperyment -
- Robię eksperyment -
+ Za to, że na końcu nie dałaś kropki. Ja robiłam taki błąd ;D No i to "ę" na końcu. I zaczynamy z dużej litery. Było kilka zdań, kiedy zaczynałaś od małej, i klika zdań gdzie zaczynało się z dużej litery.
Ogólnie, to się wciągnęłam X'D Szlifuj dalej, tak jak ja, i będzie dobrze C: Ps. Przepraszam, że tak późno komentuję, nie bardzo miałam czasu.
~ Phan.
Dzięki za komentarz i rady. :) Mimo, że czytam przed publikacją znajdują się jakieś małe niedopatrzenia. Chodziarz ostatnio raczej kontroluje czy nie robię błędów stylistyczny.
UsuńDuśka jest zajebista!
OdpowiedzUsuńTaka musi być
Usuń